Misjonarz z Wietnamu buduje w Polsce (WYWIAD)
Z o. Josephem Them Huy Nguyen SVD, duszpasterzem wietnamskich imigrantów w Polsce, rozmawia o. Jacek Gniadek SVD.
Wywiad ukazał się w nr 6/2021 miesięcznika "Misjonarz"
Jacek Gniadek SVD: Ojcze Józefie, ile lat jesteś już w Polsce?
Joseph Them Huy Nguyen SVD: Do Polski z Wietnamu przyjechałem w 2004 r. na studia teologiczne razem z moim współbratem Luke Vu Hoang Le. Studiowaliśmy w Pieniężnie. Po święceniach w 2010 r. Luke wrócił do Wietnamu, a ja otrzymałem przeznaczenie do pracy w Polsce. Przez rok byłem w polskiej parafii w Chludowie, a później dołączyłem do o. Joakima Khanh Thanh Vo SVD, który od sześciu lat był kapelanem wietnamskich katolików w Warszawie.
Misjonarze budują kościoły. Widzę, że teraz przyszła kolej na Ciebie.
Na początku jeszcze nie wiedziałem, co będę robić. Modliłem się do Ducha Świętego i szukałem właściwej drogi dla siebie. W 2017 r. o. Joakim wrócił do Wietnamu. Zostałem sam. O. Krzysztofa Malejki SVD jeszcze w Warszawie nie było. Próbowałem robić to, co robił o. Joakim. Wspólnoty wietnamskie w Wólce Kosowskiej i przy centrum handlowym na ul. Marywilskiej wynajmowały magazyny, które zostały przerobione na tymczasowe kaplice. Jeździłem tam odprawiać Msze św., prowadziłem katechezy dla dzieci i dorosłych.
Kiedy pojawił się pomysł na przeniesienie się do kościołów?
Do dnia Wszystkich Świętych o tym nie myślałem. Co roku z okazji większych świąt, cztery razy w roku, wszyscy Wietnamczycy zbierali się na wspólnej Mszy św. w parafii przy ul. Ostrobramskiej. To miejsce, gdzie pracę z Wietnamczykami zaczynał o. Edward Osiecki SVD. Kiedy zostałem sam, po raz pierwszy pojechałem kilka dni wcześniej na Ostrobramską, by załatwić możliwość odprawienia Mszy św. w kościele. Zapomniałem, że już od kilku miesięcy mieliśmy jako werbiści parafię św. Jadwigi na Żeraniu, którą abp Henryk Hoser SAC dał zgromadzeniu, m.in. do pracy z wietnamskimi imigrantami. Jest ona usytuowana w pobliżu centrum Marywilska 44. Zatem gdy dotarłem na Ostrobramską, proboszcz powiedział mi, że powinniśmy już zacząć korzystać z naszego kościoła na Żeraniu. Wróciłem do Wietnamczyków z dobrą wiadomością, tak przynajmniej myślałem, ale wspólnota w Wólce Kosowskiej zwróciła mi uwagę na to, że kościół na Żeraniu jest za mały, by pomieścić wszystkich Wietnamczyków. Zaczęliśmy szukać innego rozwiązania. To był dla mnie znak od Boga. Padła propozycja, aby poszukać czegoś w pobliżu Wólki Kosowskiej.
Msza Święta dla wspólnoty wietnamskiej w Mrokowie (fot. Jacek Gniadek SVD)
I w taki sposób trafiliście do Mrokowa?
Pierwszy był o. Joakim. Poprzedni proboszcz parafii św. Stanisława Kostki w Mrokowie zaprosił go do siebie i zaoferował współpracę. O. Joakim wolał jednak zostać w wynajętych magazynach. Prawdopodobnie dlatego, że wśród Wietnamczyków byli też nielegalni imigranci i pamiętał jeszcze czasy, kiedy na Ostrobramskiej Straż Graniczna czasami robiła akcję i sprawdzała dokumenty Wietnamczykom wychodzącym z kościoła, mającym tam swoją Mszę św. Dzisiaj sytuacja jest inna. Pojechaliśmy więc do Mrokowa i zastaliśmy nowego proboszcza, ks. Wojciecha Jędrysiaka, który od razu przyjął nas z otwartymi ramionami. 1 listopada Eucharystia została odprawiona w Mrokowie i od tego dnia zaczęliśmy tam przyjeżdżać na Msze regularnie.
Początkowo Msze św. były w górnym kościele.
Tak, ale od samego początku mieliśmy zaproszenie od proboszcza, aby przenieść się do dolnego kościoła, który byłby tylko do naszej dyspozycji. Spotkałem się z moją radą parafialną. Wszyscy jednogłośnie byli za przeprowadzką do Mrokowa. Wymówiliśmy wynajem magazynu i wszystkie rzeczy przenieśliśmy do Mrokowa.
Czy od samego początku byliście gotowi na wykończenie dolnego kościoła?
Msze św. były sprawowane na górze, ale już na początku naszej obecności w Mrokowie zaczęliśmy robić plany przeniesienia się do dolnego kościoła, który mógłby być naszym własnym miejscem na modlitwę. Razem z proboszczem zrobiliśmy plan budowy i przygotowaliśmy budżet. Parafia kiedyś planowała, że dolna część kościoła też będzie wykorzystywana, ale te plany nigdy nie zostały zrealizowane. W tej dolnej części nie było doprowadzonego ani prądu, ani ogrzewania. Zatem od tego zaczęliśmy roboty. Później położyliśmy płytki, zainstalowaliśmy wentylację. Proboszcz pilnuje, by wszystko zostało wykonane z dobrych materiałów i fachowo. Wstawiliśmy duże drewniane drzwi wejściowe. Jest już zakrystia, salka katechetyczna i toalety. Następnym etapem jest wystrój kościoła. Czekam teraz na projekt ołtarza z kamienia. Wszystko będzie zrobione w wietnamskim stylu.
Kaplica w kościele św. Jadwigi jest pw. św. Jana Pawła II. A pod jakim wezwaniem kaplica w Mrokowie?
Pod wezwaniem Ducha Świętego. To kontynuacja tego, co było wcześniej, podobnie jak na Żeraniu. Nasza kaplica w magazynie w Wólce Kosowskiej była również pw. Ducha Świętego i tak pozostanie.
Wietnamczycy sami układają posadzkę w dolnym kościele w Mrokowie (fot. Jacek Gniadek SVD)
Czy proboszcz w Mrokowie pomaga wam przy budowie?
Wszystko sami finansujemy, a proboszcz daje nam wolną rękę co do wystroju. Dogląda tylko, by wszystko było dobrze zrobione, pomaga nam znaleźć dobrych fachowców i dobre materiały. Rozumiemy się i wszystko idzie sprawnie.
Jak zareagowali parafianie w Mrokowie, kiedy usłyszeli, że będą dzielić kościół z imigrantami z Wietnamu?
Słyszałem, że na początku było trochę wahania, ale dwie trzecie parafian było za przyjęciem wietnamskiej wspólnoty i odstąpieniem jej dolnego kościoła. Reszta potrzebowała trochę czasu, by się do nas przekonać. Obserwowali, co robimy i kim jesteśmy. Okres próbny mamy już za sobą i teraz współpracujemy, rozumiemy się i akceptujemy. Duch Święty prowadzi nas swoimi drogami do wspólnej pracy w parafii. Modlimy się w różnych językach, o różnych godzinach, ale tworzymy jedną wspólnotę parafialną. Gdy mamy takie uroczystości jak śluby i pogrzeby, możemy korzystać z górnego kościoła.
Jak z perspektywy czasu patrzysz na przeprowadzkę do Mrokowa? Więcej ludzi przychodzi na niedzielną Mszę św.?
Tak, zdecydowanie, bo około trzy razy więcej niż w dawnej kaplicy obok magazynów z butami i ubraniami. W każdą niedzielę na Eucharystię przychodzi ponad 200 osób. Przeprowadzka okazała się dobrym posunięciem. Wcześniej nie wszyscy przychodzili. Sam zresztą wolę odprawiać Msze św. w kościele.
Kościół św. Stanisława Kostki w Mrokowie (fot. Jacek Gniadek SVD)
Ale to nie jedyna budowa. Remonty były także w kościele św. Jadwigi.
Tam przeprowadziliśmy się trochę później. Proboszcz parafii św. Jadwigi przekazał nam do dyspozycji pomieszczenia pod kościołem, które przerobiliśmy na naszą kaplicę. Wymieniliśmy okna, zamontowaliśmy nową instalację elektryczną i ogrzewanie. Pierwszej zimy było bardzo zimno, ale daliśmy radę. Mamy teraz swoje miejsce i podobnie jak w Mrokowie, do kościoła św. Jadwigi teraz przychodzi też więcej osób na Msze św.
Widzę, że wasza wspólnota się rozwija.
Jak najbardziej. Pracuje ze mną o. Krzysztof Malejko SVD, były misjonarz w Wietnamie. W marcu 2021 roku do Polski przyleciało dwóch kolejnych współbraci z Wietnamu do pracy z wietnamskimi imigrantami. Na razie pojechali na kurs języka polskiego do Pieniężna. Mamy dla nich pracę. Z o. Krzysztofem zaczęliśmy jeździć do Poznania, gdzie wietnamska wspólnota z Wrześni połączyła się z grupą poznańską i liczy 18 dorosłych osób, nie włączając dzieci. Prócz tego od lat regularnie jeździmy do Łodzi, gdzie jest 10 osób, które odwiedzamy raz w miesiącu. Nowe miejsce to Dąbrowa Górnicza, gdzie tworzymy nową wspólnotę, liczącą obecnie ok. 20 katolików. Wietnamczycy dzisiaj są już rozproszeni po całej Polsce. Rozwijamy się. W tym roku mieliśmy wielką radość w Wielką Sobotę – dorosła osoba z Wietnamu przyjęła chrzest; dwa lata temu było dwóch katechumenów. A to jeszcze nie wszystko, jeśli chodzi o wietnamskich katolików. Dwa lata temu rozpoczęliśmy pracę w Rydze na Łotwie, gdzie na Msze św. przyjeżdża z całej Łotwy ok. 50 osób. Niestety teraz z powodu koronawirusa proponujemy im Eucharystię online. A dzisiaj wróciłem z Gdyni, gdzie utworzyła się kolejna wspólnota, tym razem pw. św. Józefa, która już na wstępie liczy 25 osób.
Przypomina mi to moją pracę na misjach w Afryce. Dojazdy do bocznych kaplic, remonty kaplic i budowy. Ciągle w ruchu.
Misjonarz nie może siedzieć w jednym miejscu. Musi wychodzić do ludzi. Wiemy, że Wietnamczycy są także w innych miastach Polski i z moimi współbraćmi postaramy się do nich dotrzeć z sakramentami.
Cieszę się, że mogę to wszystko z bliska obserwować – z Centrum Migranta Fu Shenfu. Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę w dalszym ciągu wiele misyjnego zapału.
Bóg zapłać!