Każdego dnia z wietnamskimi imigrantami
Pierwsi misjonarze do Wietnamu dotarli w XVI wieku. Historia tego Kościoła jest ściśle złączona z drogą męczeństwa. Za wiarę ginęli przybyli z Europy misjonarze, miejscowi kapłani, katecheci oraz ludzie świeccy. Na początku XXI wieku chrześcijanie w Wietnamie dalej nie mogą cieszyć się pełnią wolności, ale wysyłają już swoich misjonarzy.
Wzrost powołań
Kościół wietnamski rozwija się na gruncie zroszonym krwią swoich męczenników, których wobec świata reprezentuje św. Andrzej Dung–Lac († 1839). Ten wietnamski kapłan i męczennik za wiarę razem z grupą 116 towarzyszy, wśród których była m. in. Agnieszka Le Thi Than, matka sześciorga dzieci, zostali razem kanonizowani w dniu 18 czerwca 1988 roku przez papieża św. Jana Pawła II (†2005).
Krzysztof Malejko, pierwszy polski werbista, który trzy lata temu wyjechała na misje do Wietnamu, mówi, że co roku kilka nowych zgromadzeń zakonnych otwiera tutaj swoje domy zakonne. W ciągu ostatnich mniej więcej pięciu lat, od czasu kiedy socjalistyczny rząd w Hanoi przestał limitować kandydatów na księży, liczba powołań do kapłaństwa zwiększyła się prawie dwukrotnie. Dzisiaj Wietnamscy misjonarze ze Zgromadzenia Słowa Bożego mogą już jechać na misje do innych krajów. Pierwsi z nich jeszcze nie tak dawno wyjeżdżali w ukryciu.
Bez uroczystego posłania
Jednym z nich był o. Joachim Khanh Thanh Vo, który w 2004 r. przyjechał do Polski do pracy z migrantami z Wietnamu.
– Przyleciałem do Polski 2-go lutego 2004 r. Z Wietnamu wyleciałem dwa dni po moich święceniach kapłańskich – opowiada spokojnie o. Joachim.
– Przepraszam – przerywam w pół słowa rozmowę. Byłem pewny, że źle zrozumiałem. – Dwa dni po święceniach? – pytam z niedowierzaniem.
– Tak. Pierwszą Mszę św. prymicyjną odprawiłem dopiero w Polsce. Nikt w Wietnamie nie mógł się dowiedzieć, że byłem księdzem. Po święceniach Mszę św. odprawiłem w pokoju, czekając na samolot do Polski. Biskup i moi przełożeni bali się, że władze mogłyby mnie nie wypuścić z kraju.
Krzysztof otrzymał krzyż misyjny z rąk Prymasa Polski na uroczystej Mszy św. w katedrze w Gnieźnie przy grobie św. Wojciecha w 2013 roku. O. Joachim, który dwanaście lat temu wyjeżdżał z Wietnamu, nie miał uroczystego posłania w katedrze w Hanoi. Na misje wyjechał bez uroczystego pożegnania z misyjnym krzyżem na piersi.
Nielegalni
W tym samym czasie o. Edward Osiecki organizował w Warszawie biuro pomocy prawnej dla nielegalnych wietnamskich migrantów jeszcze długo przed otwarciem Ośrodka Migranta Fu Shenfu. Wszystko zaczęło się w latach 90-tych, kiedy o. Edward nawiązał kontakt z Wietnamczykami na Stadionie Dziesięciolecia. Po pomoc do werbistów w zdobyciu pobytu tolerowanego przyjeżdżali Wietnamczycy z całej Polski.
Edward zainicjował zorganizowanie duszpasterstwa dla katolików z Wietnamu w Warszawie. Początkowo gromadzili się na niedzielnej Eucharystii w kaplicy domu misyjnego przy ul. Ostrobramskiej. Później przenieśli się do kościoła parafialnego przy sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej. Nie było to bezpieczne miejsce dla nielegalnych imigrantów. Wielokrotnie straż graniczna sprawdzała dokumenty Wietnamczykom wychodzącym z niedzielnego nabożeństwa. W 2009 r. o. Joachim zdecydował się wynajęcie pomieszczenia przy centrum handlowym w Wólce Kosowskiej, które do dzisiaj służy wietnamskiej wspólnocie za kaplicę. Rok później powstaje z jego inicjatywy druga kaplica przy Centrum Handlowym Marywilska 44. Wietnamscy katolicy o nieuregulowanym statusie prawnym nie muszą już na niedzielną Mszę św. dojeżdżać na drugi koniec miasta w obawie, że mogą być zatrzymani.
Z punktu widzenia Kościoła nikt nie jest nielegalny. Święty papież Jan XXIII (†1963) w encyklice Pacem in terris nauczał, że migranci mają swoją godność i praw tych nie utracili tylko dlatego, że zostali pozbawieni swojego ojczystego kraju lub z różnych innych przyczyn podjęli decyzję o jego opuszczeniu. Nikt nie ma również prawa orzekać, co powinno uczynić drugiego człowieka bardziej szczęśliwym. Przywilej rodziny do budowania pomyślnego życia nie może być nigdy ograniczony przez państwo.
Poszukują lepszego życia
Kiedyś Wietnamczycy przyjeżdżali do Polski na studia w ramach „wymiany braterskiej” między zaprzyjaźnionymi krajami z tego samego socjalistycznego bloku. Imigranci z lat 90. i początku XXI w. to druga fala migracji podyktowana ekonomicznymi motywami. Większość z nich przyjeżdża z dużych miast w z północnej części kraju. O. Joachim pochodzi z południa Wietnamu. – Przyjechałem do Polski do pracy z Wietnamczykami i musiałem przestawić się na wietnamski, który jest używany w Północnym Wietnamie – śmieje się o. Joachim. Prócz nauki języka polskiego i przystosowania się do obcej kultury było to kolejne wyzwanie dla świeżo upieczonego misjonarz i zarazem neoprezbitera.
Joachim jest duszpasterzem wietnamskich imigrantów po lewej stronie Wisły. W diecezji praskiej kapelanem wspólnoty wietnamskich katolików jest o. Józef Them Huy Nguyen. Do Polski przyjechał na studia teologiczne i w 2010 r. przyjął święcenia kapłańskie w Pieniężnie. – Polska jest spokojnym i gościnnym krajem – mówi pewny siebie po polsku o. Józef. O imigrantach opowiada i nie kryje tego, że Wietnamczycy przyjeżdżają do Polski za pracą i lepszym życiem. Tak robili i robią również dzisiaj Polacy emigrując dzisiaj głównie do Wielkiej Brytanii. Poszukiwanie lepszych warunków życia jest odwiecznym motywem migracji. Przypomina o tym papież Franciszek, który w orędziu na Świtowy Dzień Migranta w tym roku napisał: ” Migranci są naszymi braćmi i siostrami poszukującymi lepszego życia (…) Czyż nie jest pragnieniem każdego poprawienie swoich warunków życiowych i osiągnięcie uczciwego i słusznego dobrobytu, który by mógł dzielić ze swoimi bliskimi?”.
Józef twierdzi, że w Polsce jest około 50 tys. imigrantów z Wietnamu. To czwarte największe skupisko Wietnamczyków w Europie po Francji, Niemczech i Czechach. W poniedziałek odprawia dla nich niedzielną Mszę św. w kaplicy na Marywilskiej, na którą przychodzi około 50 katolików. W ciągu tygodnia pomaga wszystkim imigrantom pełniąc rolę tłumacza w urzędach i szpitalach. Imigranci z południowo-wschodniej Azji są grupą bardzo aktywną zawodowo. Pracują głównie w branży handlowej i gastronomicznej świetnie odnajdując się na polskim rynku. Bezrobocie wśród Wietnamczyków nie istnieje. O. Józef raz w miesiącu dojeżdża z posługą duszpasterską do Łodzi. O godz. 22:00 w prywatnym domu odprawia Mszę św. dla wietnamskich imigrantów, którzy późnym wieczorem po pracy przychodzą na wspólną Eucharystię.
Na lekcji języka polskiego dla początkujących w Wólce Kosowskiej prowadzonej przez s. Annę Nguyen FMM z Wietnamu spotykam sporą grupę młodych ludzi, którzy niedawno przyjechali do Polski. Inwestują swój czas w naukę zupełnie innego języka i nieznaną przyszłość w dalekim kraju. Dlaczego? Ojcowie Joachim i Józef o to nie pytają. Towarzyszą im. Każdy ma swoja drogę, a duszpasterz migrantów, to człowiek, który sam jest w drodze i innym w niej towarzyszy.
Misjonarz 11/2016, s. 8-9